środa, 5 listopada 2014

Kąpałam się w herbacie

Żel pod prysznic Alterra hibiskus i biała herbata otrzymałam kilka miesięcy temu od klik . O ile dobrze pamiętam jakieś 5 miesięcy temu.250 ml opakowanie wystarczyło mi na jakieś 2-3tygodnie.

Opis żelu :

Żel pod prysznic Alterra rozpieszcza skórę i delikatnie ją oczyszcza. Połączenie atlantyckiej soli morskiej, ekstraktu z eko - hibiskusa oraz ekstraktu z ekologicznej, pochodzącej ze sprawiedliwego handlu białej herbaty sprawia, że prysznic staje się pełnym harmonii przeżyciem, a skóra sprawia wrażenie klarownej. Owocowy, lekki zapach działa łagodząco i porusza zmysły.

Gwarantowane cechy produktu: 
- nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących,
- bez silikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych,
- tam, gdzie to tylko możliwe, zastosowane składniki roślinne pochodzą z kontrolowanych biologicznie upraw i dziko rosnących zbiorów,
- dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie,
- produkt nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego. 


 

Skład:

 Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Maris Sal, Betaine, Camellia Sinensis Leaf Extract, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Sodium PCA, Disodium Cocoyl Glutamate, Alcohol, Parfum, Limonene, Linalool

Jakie jest moje zdanie na temat tego żelu?

Używałam go codziennie.Dość dobrze się pieni,ma lekko glutkowatą konsystencję.Ja wyczułam jedynie zapach białej herbaty.Kąpiel z tym żelem zamienia się w naprawdę przyjemne chwile.Przy wąchaniu go wprost z opakowania ma on dość intensywny zapach.Jednak po rozprowadzeniu go na skórze zapach traci na swojej intensywności i jest on bardzo delikatny.W porównaniu do innych żeli ten dość łatwo spłukuje się ze skóry.Nie wysuszył mojej skóry ani w żaden sposób jej nie podrażnił.Po jego użyciu skóra stała się przyjemna w dotyku.Niestety zapach dość szybko zniknął z mojej skóry.Żel ten można kupić w Rossman.Jego cena nie przekracza 10zł.Chyba kosztuje lub kosztował w granicach około 7zł.Żel ten nie zawiera między innymi SLS i parabenów. Nie wiem czy nadal można go kupić,ponieważ pochodził z edycji limitowanej.Jeśli jednak znajdę go kiedyś na Rossmanowskich półkach,to z pewnością go kupię.


niedziela, 2 listopada 2014

Pocałuje Cię kokosem

Pewnego dnia człapiąc po Rossman moim oczom ukazało się opakowanie mojego ulubionego kokosowego balsamu do ust od Ziaji.Nie był on dostępny kilka lat w Rossman.Nie wiem jak w sklepach Ziaji.Nigdy ich nie odwiedzałam.Ucieszyłam się kiedy go zobaczyłam.Jako jedyny naprawdę nawilża moje usta.Zresztą nie tylko moje usta,również wybrankowi mojemu skutecznie nawilża usta.Kupiłam go za kolo 6 czy 7zł.Już nie pamiętam dokładnie za ile.Używam go od jakiś dwóch czy trzech miesięcy.Nie uczulił mnie ani mojego narzeczonego.Co prawda nie mam bardzo wrażliwej skóry,ale nie wszystkie kosmetyki są przez nią tolerowane.                                                                                           Balsam Ziaji ma dość słodki zapach,nie jest bardzo leisty,ma biały kolor.Jednak po rozprowadzeniu go na ustach staje się przezroczysty i bez obaw można pomalować usta ulubioną pomadką.Po jego zastosowaniu nie widać(przynajmniej w moim przypadku) suchych skórek na ustach.Powracając jednak jeszcze do zapachu.Moim zdaniem nie przypomina on prawdziwego kokosa,ale dzięki słodkiemu zapachowi,no może zapach nie przypomina zapachu prawdziwego kokosa. Ja jednak nie narzekam na zapach.Napewno nie jest to jedyne opakowanie tego balsamu jakie mam.Jak tylko skończy się te opakowanie,to lece do Rossman po kolejne.                                                                                                              
 

Jak widać tubka balsamu znajduje się w małym kartoniku.W małej ramce znajduje się napis"Preparat testowany dermatologicznie i alergologicznie".

  Skład:

Aqua,

 Paraffinum Liquidum,

 Cera Microcristallina,

 Paraffin,

 Glycerin,

 Canola Oil,

 Lanolin

, Caprylic/Capric Triglyceride, 

Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethiconee, 

Cyclopentasiloxane,

 Sorbitan Sesquioleate,

 Hydrogenated Coco-Glycerides, 

Tocopheryl Acetate,

 Retinyl Palmitate,

 Hydrogenated Castor Oil,

 Sodium Chloride,

 Methylparaben,

 Ethylparaben,

 Aroma (Flavor), 

benzyl Alcohol,

 Citric Acid 


 

                    Jak widać na załączonym zdjęciu tubka nie jest oszałamiając duża,ale najważniejsze jest dla mnie to że wystarcza na dość długo i zmieści się np.w małej kosmetyczce. 

   



poniedziałek, 20 października 2014

Nie każda matka jest zła.Oraz kilka słów o służbie zdrowia.

Wiem,że temat o którym chcę napisać nie pasuje do mojego bloga,ale czuje potrzebę żeby napisać posta o tym.
Często w mediach słyszy się,że matka zabiła swoje dziecko lub dzieci.Niestety dzięki takim czynom które nigdy nie powinny mieć miejsca media przez kilka dni mają o czym pisać. Dążą do poznania odpowiedzi na pytanie " Dlaczego matka zabiła swoje dzieci? ".Dziwi mnie to jak to było w przypadku małej Madzi z Sosnowca, że jej matce udawało się przez kilka dni wszystkich wodzić za nos. Wszyscy jej współczuli,bo straciła dziecko.

Znam jeden przypadek gdzie dziewczyna a raczej nastolatka lubiła hmmm...ujmę to tak:lubiła być z różnymi chłopakami prawie dzień po dniu.Pochodzi ona z patologicznej rodziny,na dodatek bierze jakieś leki,ma tak zwane żółte papiery.Miała chłopaka który bardzo ją kochał,nawet kiedy dowiedział się o kilku  jej zdrad przebaczał jej. Pewnego dnia oznajmiła mu,że jest z nim w ciąży. Chłopak się cieszył,jednak po porodzie kiedy chciał zrobić testy DNA dziewczyna nie zgodziła się na to.Dlaczego chciał zrobić te testy? Powód był jeden dziecko a dokładnie dziewczynka nie była wogóle do niego podobna. Na dodatek dziewczyna nie wpisała go jako ojca dziecka.Wpisała tylko jego imię,nic więcej.Na koniec zrzekła się praw rodzicielskich do swojej córeczki. Jakiś czas temu urodziła tym razem synka.Jednak nie oddała go do adopcji.Wychowuje go i tym samym kreuje się na mamusie idealną. Pozostaje jednak pytanie.Co powie swojej córce za kilka lat,gdy ta zechce ją odnaleźć i dowiedzieć się dlaczego postąpiła tak a nie inaczej?

Znam również osobiście 5 dziewczyn które mając 18 lat urodziły dziecko.Nie zostawiły ich w szpitalu zrzekając się praw rodzicielskich. Wychowują je ze swoimi chłopakami i świetnie odnalazły się w roli matek mimo swojego wieku.

Są również matki które oddają dzieci tuż po urodzeniu do tak zwanych okien życia.Dzięki temu dziecko przeżywa i ma szansę na znalezienie kochającego domu.Matki zostawiają je w oknach życia prawdopodobnie najczęściej z biedy.Mimo wszystko nie zostawiły ich na ulicy na pastwę losu. 

Na koniec kilka słów na temat służby zdrowia.
 Jak to było w piosence jednego z moich ulubionych seriali komediowych : "...omijaj szpitale..." . Chodzi mi dokładnie o pielęgniarki. Na szczęście nie wszystkie i nie we wszystkich szpitalach są wredne zołzy.
Kiedy poronisz módl się o miłe pielęgniarki na zmianie,bo inaczej wredne jędze kiedy będzie zbliżał się koniec ich zmiany zignorują Cię kiedy będziesz mówiła,że po podanych tabletkach źle się czujesz i raz Ci gorąco a raz zimno.W odpowiedzi usłyszysz tekst: "niektóre kobiety tak reagują na te tabletki. Proszę się położyć. niech pani nic nie pije i nie je przez minimum 1,5- 2 godzin.". Dodatkowo możesz liczyć na okrycie dodatkowym kocykiem i to wszystko. W ostateczności kiedy czujesz takie same bóle jak podczas okresu dadzą lek przeciw bólowy w kroplówce. Moim ulubionym momentem jest ten gdzie minimum jakieś 9 godzin leżysz w gabinecie zabiegowym i czekasz jak jakiś lekarz z anestezjologiem i całą resztą łaskawie przyjdzie. N co? Przecież nie pytałaś kiedy możesz mieć zabieg.Pielęgniarki ani lekarz nie powiedzą ci,że tego dnia nie masz wogóle jeść,pić ani chodzić. Sama musisz jasnowidzem,lub jak kto woli wróżką,żeby wiedzieć,że w tym dniu możesz mieć zabieg.Choć tak naprawdę to lekarz sam z siebie poprzedniego dnia podczas wieczornego obchodu lub porannego sam z siebie powinien o tym powiedzieć. Na szczęście przyjdzie druga zmiana pielęgniarek i nie warczy kiedy twój chłopak/narzeczony lub ktokolwiek inny z rodziny chce wejść i porozmawiać z Tobą. Same nawet pozwalają twojemu wybrankowi serca posiedzieć z Tobą do czasu przyjścia lekarza. Jeszcze jedno. Najlepiej gdy masz tylko jedno imię wpisane w dowodzie,bo mogą coś pokręcić podczas wpisywania twoich danych do komputera i na wypisie możesz mieć wpisane drugie imię a nie pierwsze. Pamiętajcie,że nie wszystkie szpitale mają taki personel.

Nie podaje i nie chcę podawać nazwy szpitala ani imion i nazwisk opisanych przeze mnie osób.

wtorek, 14 października 2014

niedługo powrót

Ostatnimi czasy nie miałam siły ani chęci do pisania nowych postów.W najbliższym czasie postaram się pisać w miarę często nowy posty.

piątek, 12 września 2014

Nie wszystko jest bublem tylko dlatego, że jest tanie

Mój żołądek nadal domaga się frytek.Niestety mój W.znów wykrecił się od ich zrobienia .Mimo wszystko mogę napisać, że robi naprawdę smaczne obiady ^^.Nie o jedzeniu dziś będzie.Nie podam prawdopodobnie nigdy żadnego przepisu, ponieważ wstyd się przyznać ale nie jestem typem wesołej kuchareczki :-P .

Przechodząc jednak do sedna.Jakieś trzy miesiące temu kupiłam w Lecrec ten krem do twarzy:

Ziaja krem bio aloesowy nieperfumowany 

Cera normalna, sucha, wrażliwa

Opis producenta

Nawilżający krem do twarzy z sokiem ze świeżych liści aloesu - biostyminą. 
DZIAŁANIESkutecznie łagodzi podrażnienia oraz zwiększa poziom nawilżenia naskórka. Przywraca skórze miękkość i elastyczność.

Zapłaciłam za niego jakieś 4 czy 5 zł. Nie pamietam już dokładnie. Jak już wcześniej napisałam kupiłam go jakieś trzy miesiące temu. Moim zdaniem jest bardzo wydajny mimo,że w opakowaniu jest tylko 50 ml kremu. Dopiero dziś kupiłam nowy krem do twarzy. Krem Ziaji stosowałam codziennie.Jako jego kolejne plusy można liczyć to,że nie posiada zapachu oraz łatwo się rozprowadza na twarzy.Ponadto wystarczy mała ilość,żeby nakremować całą twarz.

Krem ten ma biały kolor( mam nadzieję, że widać na zdjęciu)

Ma niestety mały minus. Pozostawia na twarzy cienką,tłustą warstwę. Jednak wystarczy ją wsmarować w cerę i problem znika :-) .Mimo wszystko mogę napisać, że nawilżał moją twarz.Nie wywołał u mnie żadnych podrażnień ani uczulenia.

Kosmetyki Ziaji znam i używam odkąd skończyłam 14 lat.Co prawda w mojej łazience nie gości tylko i wyłącznie Ziaja, ale lubię co jakiś czas kupić jakiś ich kosmetyk.Kosmetyki Ziaji nie są bardzo drogie.Może jedynie ich nowości są trochę droższe od poprzednich serii kosmetyków. Osobiście bardzo lubię kosmetyki Ziaji a szczególnie ich kokosowy balsam do ust.



środa, 3 września 2014

Olejem we włosy

Na samym początku chciałabym poinformować wszystkich tutaj zebranych,że mój chłopak nie zrobił mi obiecanych frytek.Wykręcił się tym,że ziemniaków nie ma w domu i nie wie ile oleju leje się do smażenia frytek...A ja taka dobra i nawet udało mi się wygrać e-papierosa dla niego( buziaki dla blogerki która zorganizowała rozdanie ). Jeśli jeszcze parę razy mi się wykręci od robienia frytek,to mu tego e-peta w dziurkę od nosa wepchnę.Wtedy to już całkiem odechce mu się palenia. Przepraszam.Poniosło mnie trochę... Już od miesiąca chodzą za mną frytki.Do Maca ani innego fast fooda nie pójdę w moim mieście, bo dają nie dość że przesolone to jeszcze smażone na pewnie minimum sprzed dwóch dni oleju.Nie wierzycie? Powąchajcie frytki kupione w fast foodzie i te smażone przez was w domu.Mają całkiem inny zapach.Na dodatek te kupione w fast foodach po ostygnięciu chyba szybciej twardnieją niż te robione w domu.

Dzisiejszy post będzie o pewnym oleju do włosów wypadających.

Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem polnym

Opis:

Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem skrzypu polnego tworzą unikalny preparat o sprawdzonym wzmacniającym działaniu na osłabione włosy z tendencją do wypadania. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia zniszczone włosy oraz hamuje ich wypadanie. Włosy stają się sprężyste i mocniejsze, aksamitnie gładkie, lśniące i pełne życia. Odpowiednio pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają.

Skład: 

Vegetable Oil, 

SC-CO2-extract Arctium Lappa (burdock),

 Zea Mays (Com) Oil, 

Equisetum Arvense Extract,

 BHT.

Stosowanie

Olejek delikatnie wetrzeć w skórę głowy u nasady włosów i pozostawić na ok.20-30 min. Następnie umyć włosy szamponem, najlepiej z serii Green Pharmacy, dobranym odpowiednio do rodzajów włosów i zastosować balsam do włosów z tej samej serii. Powtarzać zabieg 1-2 razy w tygodniu.

Moje zdanie na temat tego olejku:

Kupiłam go w Rossman za 100 ml opakowanie zapłaciłam 5 czy 6 zł.Nie pamiętam już dokładnie. Opakowanie co prawda jest ładne  i poręczne,lecz jeśli chcecie zabrać go ze sobą w podróż to zapomnijcie o tym.Chyba, że lubicie mieć tłustą kosmetyczkę.Niestety opakowanie ma dwie wady.Zakrętki,chociaż nie wiem czy bardziej nie odpowiadałoby tutaj określenie zatyczka nie można jej zakręcić.Jedynie można ją nałożyć na szyjkę opakowania. Jeśli jednak chcecie bardzo zabrać ze sobą w podróż ten olejek,to polecam go przelać do jakiejś plastikowej zakręcanej buteleczki.Drugim słabym punktem opakowania jest brak jakiegokolwiek dozownika.Po otworzeniu przywita nas dość duża dziura.Gdzieś widziałam,jak  jakaś blogerka stwierdziła w swojej recenzji tego olejku,że opakowanie ma" niekapek".Fakt,opakowanie posiada w szyjce coś białego z takimi jakby ząbkami( nie wiem jak to nazwać),ale gdyby zawierał "niekapek",to przy mocniejszym przechyleniu podczas odlewania kosmetyku do miseczki nie rozbryzgiwałby się aż tak na boki.

Do jego plusów można zaliczyć brak zapachu, jedno 100 ml opakowanie wystarczyło mi na 2 miesiące.Stosowałam go co drugi dzień. Odlewałam małą ilość olejku do miseczki,przez chwilę podgrzewałam w mikrofalówce i wcierałam w skórę głowy oraz włosy.Zostawiałam zgodnie z zaleceniem producentem na głowie do 30 minut. Co do usunięcia tego kosmetyku ze skóry głowy i włosów...Ujmę to tak.Dwukrotne mycie włosów i skóry głowy nie pomagało. Dopiero po trzecim myciu nie miałam wrażenia, że moje włosy to tłuste frytki.Osobiście nie zauważyłam żeby wypadało mi mniej włosów po stosowaniu go.Niestety wzrostu nowych włosów tak zwanych baby hair nie zauważyłam.Na moje szczęście powiadam w miarę gęste włosy  i nie martwię się jak narazie,że mam prześwity. ;-)  Osobiście jestem bardziej zadowolona z balsamów do włosów Green Pharmacy. To dzięki nim skusiłam się na zakup olejku łopianowego.Jednak pozostanę przy ich balsamach do włosów. Nie skuszę się na zakup innych ich olejków mimo,że ceny nie są bardzo bardzo wysokie.

piątek, 29 sierpnia 2014

Pomoc dla zniszczonych włosów

Siedzę i marzę o frytkach...Ehhh...Niestety piekarnik się zepsuł i pozostaje mi mieć nadzieję, że jutro mój chłopak domyśli się i zrobi dla mnie frytki.Rozmarzyłam się za bardzo. Nie o frytkach miałam pisać.Frytki nie pomogą w regeneracji zniszczonych włosów.

Jakieś trzy miesiące temu( ohy i ahy Kuny mnie do tego skłoniły)kupiłam w Leclerc odżywkę do włosów suchych i zniszczonych z bawełną Białego Jelenia. Kosztuje niecałe 10 zł.



Opis odżywki:


Hypoalergiczna odżywka do włosów Biały Jeleń z czystą bawełną i proteinami psznicznymi została opracowana specjlanie dla osób z dolegliwościami alergicznymi, problemami charakterystycznymi dla wrażliwej skóry głowy oraz suchych, zniszczonych i łamiących się włosów z tendencją do puszenia się.Nie obciąża włosów, daje efekt delikatnego wygładzania. Dzięki zawartości specjlanych protein keratyny struktury włosa jest selektywnie odbudowywana w uszkodzonych miejscach.

Skład:

Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Methosulfate, Cetyl Alkohol, Butylene Glycol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Isodecane, Hydrogenated Tetradecenyl/Methylpentadecene, laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Strach, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin, Polyacrylamide, C13-C14 Isoparaffin, Laureth-7 Propylene Glycol, Gossypium Herbaceum Seed Extract, Polysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Trietha

Moja opinia o tej odżywce:

Osobiście jestem bardzo z niej zadowolona.Stosowałam ją dość długo.Niestety dokładnie nie pamiętam na jak długo wystarczyło mi 200 ml opakowanie. Ma bardzo delikatny,praktycznie jak dla mnie nie wyczuwalny zapach.Konsystencja nie jest ani bardzo rzadka ani bardzo leista.W przeciwieństwie do niektórych z odżywek innych firm nie przecieka przez palce. Osobiście włosy myję praktycznie codziennie. Jedynie kiedy jestem chora,to myję je co drugi dzień. Ogólnie rzecz biorąc Biały jeleń produkuje nie tylko kosmetyki do włosów. W ich asortymencie znajdują się między innymi kosmetyki do ciała np.szare mydło lub żele pod prysznic. Odżywka z jedwabiem nie wywołała podrażnień ani nie uczuliła mnie.Ponadto dzięki niej moje włosy stały się odczuwalnie o wiele bardziej delikatne w dotyku i nie sterczą mi po wysuszeniu jak skołtuniona lwia grzywa. Opakowanie w którym znajduje się odżywka wykonane jest z miękkiego plastiku.Aktualnie przygotowuje się do zakupu kolejnego opakowania. Kuna miała rację pisząc, że będę z niej bardzo zadowolona :-) 

sobota, 23 sierpnia 2014

Dość tanie badziewne plastry do depilacji


Post miał się pojawić wcześniej i to dużo wcześniej, ale najpierw zapomniałam,potem dentysta u którego moja karta po raz pierwszy zapłakała( 200 zł za ekstrakcję zęba).Nie o dentyście będzie dzisiejszy post,ale o plastrach do depilacji.

Plastry do depilacji aloesowe Tanita.

W opakowaniu jak widać na zdjeciu znajduje się 6 podwójnych plastrów, oraz oliwka w tubce która służy do usunięcia pozostałości wosku ze skóry.


Same plastry do depilacji tak jak obiecuje producent są przezroczyste.Na zdjęciu tego nie widać zbytnio,ale wosk ma delikatny niebieski kolor.

Opis producenta:

Nowoczesne, przezroczyste plastry ułatwiają usuwanie nawet najmniejszych włosków wraz z cebulkami. Zawarty w nich aloes, dzięki właściwościom nawilżającym i regenerującym, przyśpiesza proces odnowy naskórka i skraca czas występowania podrażnień powstałych po depilacji woskiem. Dzięki odpowiedniemu kształtowi i wielkości, plastry doskonale przylegają do ciała, zapewniając dokładne usuwanie zbędnego owłosienia. Skóra po depilacji staje się gładka i aksamitna w dotyku nawet na kilka tygodni. Regularne stosowanie plastrów sprawia, że włoski wolniej odrastają, a nowe są znacznie cieńsze i rzadsze.

Jakie jest moje zdanie na temat tych plastrów?

O ile dobrze pamiętam ja je kupiłam ileś tam miesięcy temu na promocji w Rossman. Kosztują około 10 zł. 

Śmiech na sali z tym usuwaniem"nawet najmniejszych włosków wraz z cebulkami."One nie usuwają nawet tych długich.Nie mam ciemnych i mocnych włosów na nogach. Kupiłam je tylko dlatego, że nie chce mi się ładować mojego różowego depilatora.Sądziłam,że te plastry naprawdę będą skuteczne a tu klops. Nawet po rozgrzaniu ich na grzejniku wyrywały pojedyńcze włoski,na jedną nogę zużyłam połowę opakowania. Dodatkowo moje nogi kleiły się od wosku.Jedynie oliwka okazała się na tyle skuteczna, że bez zbytniego wysiłku udało mi się usunąć wosk z nóg. Nigdy więcej ich nie kupię.Strata pieniędzy i nerwów podczas depilacji.





sobota, 9 sierpnia 2014

Bądź mą...glinką

Jakiś czas temu nie pamiętam dokładnie kiedy,ale chyba kilka miesięcy temu przybył do mnie kurier poczty polskiej z przesyłką a dokładnie kartonem od klik oprócz słodyczy znalazły się tam kosmetyki.O tej przesyłce pisałam już jakiś czas temu.Przechodząc jednak do sedna. W przesyłce znalazłam między innymi próbkę glinki którą można kupić  tutaj. Nie pamiętam dokładnie ile miała ta próbka gram,ale wystarczyła na jakieś 5 użyć.

Glinkę wypróbowałam najpierw na mojej twarzy. Nie wywoła żadnych podrażnień,widocznie oczyściła moją cerę oraz zamknęła rozszerzone pory.Glinka którą otrzymałam może nie pachnie fiołkami, ale do zapachu można się przyzwyczaić :-) .

Następnie próbkę glinki która mi została dałam mojemu chłopakowi. Na jego twarzy również zauważyłam znaczną poprawę po regularnym jej stosowaniu. Ilość wągrów została widocznie zmniejszona i pory również już nie są aż tak widoczne. Kosmetyki które przypisywali mu dermatolodzy wogóle nie działały a on wydał na nie pewnie niemałą sumę.Nie mówię i nie namawiam żeby nie chodzić do dermatologów, ale  jak widzicie rożnego rodzaju maści i płyny przepisywane przez nich nie działają a kosztują czasem więcej lub tyle samo co opakowanie glinki.Jeszcze jedno.Mój chłopak ani ja nie wiemy dlaczego preparaty przepisywane przez dermatologów nie pomagają jego cerze.Ja na własnej skórze doświadczyłam tego, że skóra może się przyzwyczaić do przepisanej maści i choć na początku pomagała, to niestety po jakimś czasie maść przestaje działać :-\ .Dość jednak o problemach z cerą. Najważniejsze jest to,że ta glinka naprawdę pozytywnie wpływa na cerę.

Ja otrzymaną próbkę użyłam dwa razy.Natomiast mój chłopak użył jej trzy razy.Szczerze,to przeglądam teraz ofertę sklepu Maroko sklep i widzę, że za 100 ml maseczki z glinką ghassoul różana nie licząc przesyłki trzeba zapłacić około 18 zł. Strasznie mnie kusi.Długo pewnie nie będę w stanie się oprzeć i niczym łania popędzę ją zamówić.

piątek, 8 sierpnia 2014

Odżywka czy może klej do włosów?

Dziś o otrzymanej w ramach testu od pewnego portalu odżywce do włosów.Żeby nie było.Recenzja najpierw pojawiła się na portalu a dopiero dziś na moim blogu.

Otrzymałam odżywkę do testowania od portalu na literę "W".Każda z dziewczyn która dostała się do testu otrzymała 100 ml opakowanie odżywki. 

Przepraszam za niezbyt wyraźne zdjęcia, ale aparat po raz kolejny buntuje się.

Opis producenta:


Odżywka wzmacniająca to wyjątkowe połączenie dwóch składników: Keraphyllu i olejku z owoców amli.

Jej bogata, kremowa formuła o natychmiastowo rozpływającej się konsystencji wnika bezpośrednio do wnętrza włosów uzupełniając naprawcze działanie szamponu Fructis Goodbye Damage. Po umyciu włosów szamponem nałóż odżywkę na całą ich długość i po kilku chwilach spłucz by włosy stały się mocniejsze od nasady aż po same końce.

Plusem jest to,że odżywka ma taki przyjemny,charakterystyczny cytrusowy zapach.Konsystencja nie jest zbyt rzadka ani zbyt wodnista.Niestety plusy na tym się kończą.Odżywka strasznie sklejała moje włosy,obciążała je. Ponadto po wysuszeniu lub wyschnięciu moich włosów rano nie mogłam ich rozczesać.Na głowie miałam jeden wielki kołtun mimo tego,że co wieczór rozczesuje moje włosy przed położeniem się spać.Rano mogłam zrobić sztuczkę ze zanikającym szpikulcem,bo tylko jego końcówką mogłam rozplątać włosy. Chciałabym zaznaczyć, że żadna z dziewczyn która dostała się do tego testu nie wiedziała która to dokładnie odżywka. Po zapachu wiadomo było,że jest to odżywka firmy Garnier.

Niestety nie kupię tej odżywki w sklepie, nie po tym jak sklejała moje włosy. Równie dobrze mogłabym przejechać po włosach klejem do papieru .Również miałabym sklejone włosy:-\.Co do regeneracji końcówek włosów,to wogóle żadnej nawet najmniejszej nie zauważyłam.

Oto odżywka którą otrzymałam w ramach testu:


sobota, 2 sierpnia 2014

Dezynfekcja i jeszcze raz dezynfekcja.

Dziś niezbyt kosmetycznie. Bowiem pokaże wam czym dezynfekuje moje narzędzia fryzjerskie,czyli nożyczki do strzyżenia ( klasyczne i degażówki),temperę( obecnie nie posiadam zdjęcia. Jak nie zapomnę to zrobię i wstawię.).Oprócz tego posiadam również maszynkę do strzyżenia. Jednak używam jej bardzo rzadko. Natomiast co do nożyczek,to posiadam trzy pary.Nie kupiłam ich dla ozdoby. Jak narazie do tej pory tylko dwa razy zdażyło mi się,że jedne z nożyczek klasycznych odmówiły mi posłuszeństwa i wygieły się podczas strzyżenia włosów. Dlatego mam trzy pary nożyczek.Marzą mi się nożyczki termiczne, niestety cena jest niezbyt zachęcająca... Mowa o około 2-3 tys.złotych. Teraz tak siedzę i myślę czy nie kupić jeszcze jakiś klasycznych i degażówek.Może za kilka miesięcy... Sama nie wiem.Wiecie.Kobieta zmienną jest.

Wracając jednak do tematu. Moje narzędzia fryzjerskie dezynfekuje preparatem w sprayu. Można nim dezynfekować zarówno narzędzia jak i stanowisko pracy. 

 Przepraszam,że tylko jedno zdjęcie i to na dodatek nie pokazujące całego opakowania.

Ja za 250 ml płaciłam około 25 zł.Jak dla mnie jest on bardzo wydajny, ponieważ jedno opakowanie używam juz dwa lata i mimo to jestem dopiero w połowie.

Jego plusem jest to,że można dezynfekować nim zarówno narzędzia jak i stanowiska pracy. Narzędzia fryzjerskie są gotowe do dalszej pracy tuż po jego zastosowaniu.W przeciwieństwie do sterylizatora który działa na prąd i trzeba narzędzia umieścić w nim o ile dobrze pamiętam na jakieś  minimum 15 minut.

Minusem tego preparatu jest jego intensywny zapach.  Wolę już intensywny zapach niż nieświadomie pozwolić na to aby na moich narzędziach fryzjerskich zamieszkali dzicy lokatorzy.

Tego preparatu używam również do dezynfekcji mojej łyżeczki unny oraz pęsety której używam do regulacji brwi.

czwartek, 17 lipca 2014

powiew odświeżacza do samochodu

Nadal żyję. Po prostu z powodów osobistych mój powrót do pisania nowych postów się opóźnił. Nie, nie podążam za innymi.Moja przerwa w blogowaniu nie wynika z tego, że bardziej znane blogerki zrobiły przerwę w pisaniu postów to i ja muszę przestać pisać na jakiś czas. Nie planowałam tego. 

Dziś jednak nie chcę pisać o tym dlaczego tak długo nie dodawałam nowych postów. Chciałabym napisać kilka słów o jednym z kosmetyków pod prysznic Original Source. Mianowicie o kokosowym żelu pod prysznic. Mam słabość do kokosowego zapachu.

Opis producenta:

W butelce intensywnie pachnącego żelu pod prysznic Original Source Coconut znajdziemy kokosy, które dojrzewały w tropikalnym słońcu przez 328 dni. Kosmetyk ma przyjemną, kremową konsystencję i słodki zapach - a wszystko za sprawą naturalnych ekstraktów.

Żel ma certyfikat The Vegan Society, co oznacza, że mikstura zawarta w opakowaniu żelu pod prysznic nie była testowana na zwierzętach i nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.

Kupiła mi go moja mama kilka miesięcy temu na moją prośbę w Rossman. Za 250 ml zapłaciła około 6 zł. Byłam pewna,że zakocham się w jego zapachu.Jednak rozczarowałam się. Po powąchaniu żelu stwierdziłam,że pachnie jak choinka do samochodu o zapachu kokosa. No,ale cóż zrobić... Wytrwale się nim myłam. Niestety jego zapach nie był bardziej kokosowy po kontakcie z wodą i skórą. Na szczęście zapach nie utrzymywał się długo. Rano już nie był wogóle wyczuwalny na skórze.  Nie wysuszył mojej skóry. Jednak jego zapach nie działał na mnie relaksująco. Wręcz przeciwnie. Rozpraszał mnie. Opakowanie jest dość poręczne, nie wyślizguje się z dłoni. Jak dla mnie jest zbyt rzadki. Cały czas myslałam,że pachnę jak samochodowy odświeżacz powietrza. Jednak pozostane przy ich płynie do kąpieli waniliowo-malinowym. Który naprawdę się pieni w przeciwieństwie do kokosowego żelu pod prysznic. Nie kupię już nigdy więcej tego żelu.





poniedziałek, 23 czerwca 2014

ogłoszenie duszblogerskie

Bardzo długo nie napisałam żadnego nowego posta. Na dniach postaram się napisać jakąś recenzje kosmetyku. Nie chcę pisać recenzji np.żelu pod prysznic po dwóch użyciach. Jakby co to żyje i nic mi nie jest:-) .

poniedziałek, 26 maja 2014

maseczka ziaji z kozim mlekiem-tania i skuteczna

Kiedyś w końcu muszę napisać nowy post a raczej recenzję jakiegoś kosmetyku. Nie wiem czy to przez słońce czy przez coś innego nie potrafiłam się zmusić do napisania recenzji która miałaby ręce i nogi jak to mówiła moja mama kiedy musiałam wykonać rysunek na stylizację w domu. Dziś jednak nie będę pokazywać wam moich rysunków twarzy. Tak szczerze,to został mi tylko jeden. Reszta posłużyła jako rozpałka w piecu. Może kiedyś pokażę wam ten jeden rysunek.

Jak tytuł posta wskazuje dziś napiszę kilka słów o maseczce Ziaji z kozim mlekiem. Przepraszam,że zdjęcie z internetu,ale lenistwo nie tylko mnie,ale również mój telefon złapało i nie dość,że aparat szwankuje,to nie docierają do mnie smsy.

Teraz jednak wracając do tematu maseczki.

Opis producenta:

Skutecznie nawilża, wygładza i uelastycznia skórę dając uczucie relaksu. Przywraca jej świeży, zdrowy wygląd.Stymuluje proces regeneracji naskórka. Wyraźnie spłyca zmarszczki i skutecznie zapobiega powstawaniu nowych. Intensywnie odżywia i zapobiega nadmiernej utracie wody. Profilaktyka zmarszczek: kompleks składników koziego mleka, witaminy A i E, prowitamina B5 (D-panthenol). Wskazania: polecana do cery suchej i skłonnej do zmarszczek.

Skład:

Aqua (Water), 

Glycerin, 

Glyceryl Stearate, 

PEG-100 Stearate, 

Octyldodecanol, 

Cetyl Alcohol, 

Titanium Dioxide, 

Polyacrylamide, 

C13-14 Isoparaffin,

 Laureth-7, 

Lactobacillus/Milk Solids/Glycine Soja (Soybean) Oil Ferment, 

Cyclodextrin, 

Panthenol, 

Retinyl Palmitate, 

Tocopheryl Acetate,

 Methylparaben, 

Ethylparaben, 

Butylparaben,

 Propylparaben,

 Isopropylparaben, 

Potassium Sorbate, 

Diazolidinyl Urea, 

Parfum (Fragrance), 

Linalool, 

Butylphenyl Methylpropional, 

Citronellol, 

Hexyl Cinnamal, 

Geraniol, 

Eugenol,

 Benzyl Salicylate, 

Alpha-Isomethyl Ionone, 

Citric Acid 

Co ja sądzę o tej maseczce?

Co prawda jeszcze nie mam widocznych zmarszczek,ale po zastosowaniu tej maseczki zauważyłam,że moja cera jest delikatnie rozświetlona a cera jest naprawdę nawilżona. Inne maseczki które do tej pory używałam nie zadawalały mnie wystarczająco.Jedna saszetka maseczki Ziaji z kozim mlekiem wystarczyła mi na jakieś trzy razy. Ma ona jak dla mnie dość gęstą konsystencję i przyjemny zapach-taki mleczny. Zapachem przypomina krem nivea. Maseczka ma biały kolor. Ponadto dość łatwo można zmyć ją z twarzy. Cera po jej zastosowaniu jest delikatna w dotyku. Obecnie w łazience mam już trzecią saszetkę z ową maseczką. Czytałam opinie innych dziewczyn,że ta maseczka wysuszyła im cerę. U siebie wysuszenia cery po niej nie zauważyłam. Maseczkę kupuje w Leclerc za złoty ileś. 

Ziaja ma serię kosmetyków z kozim mlekiem. Jak narazie przetestowałam tylko maseczkę,ale może kiedyś skuszę się na jakieś inne kosmetyki z tej serii :-) .

niedziela, 18 maja 2014

Tyyyle dobroci tylko dla mnie :-P

Kilka dni temu dostałam nagrodę za bycie fanką miesiąca od klik .Byłam pewna,że dostanę  dwa kosmetyki,bo tak z kuną ustaliłam. Czekałam na kopertę z kosmetykami. Zdziwiłam się kiedy do moich drzwi kilka dni temu dobijał się kurier z poczty. Na dodatek obudził mnie bladym świtem,bo jakoś tak koło 11 rano. Zawsze otwieram kurierom rano w piżamie. Chyba już się zdążyli przyzwyczaić do tego, że otwieram im zaspana i nie mierzą mnie od góry do dołu. Powracając jednak do tematu przesyłki.Zamiast koperty wręczono mi karton dość dużych rozmiarów. Przez nagłą pobudkę nie dosłyszałam do kogo konkretnie z członków mojej rodziny jest ta przesyłka.Dopiero jak zamknęłam drzwi przyjrzałam się dokładniej kartonowi dostrzegłam,że jest dla mnie. Po otworzeniu go moje oczy wysłały informacje do mózgu następującej treści"Oooo...ile tego jest....Oooo...kokosowy szampon...O!cukierek!Marcepanowy...Ile kosmetyków... Mam na zapas kolejny żel pod prysznic. O!czekolada milka łorełowa."

Oto co zawierał karton: ( zdjęcia robione tosterem)

Nie mam pojęcia dlaczego zdjęcia wgrały się tak a nie inaczej :-\ .Nie obracałam ich tak w Picassie.



Liścik od mojej kochanej kuny:-) Był taki mały,że ledwo go znalazłam :-P 

 Tyle kosmetyków i aż 15 saszetek z próbkami znalazłam w kartonie .


Już jakiś czas temu chciałam kupić ten szampon na kokardi.pl ,ale przez moje niezdecydowanie nie kupiłam go.



 Łącznie z moimi poprzednimi odżywkami do włosów mam teraz trzy.


 Krem do ciała i twarzy. Nigdy niestety nie byłam orłem z niemieckiego,no dobra.Przyznaje się. Sprawdziany pisałyśmy wspólnie z niemieckiego. Sprawdziany i prace klasowe były pracą zbiorową. Minimum pół godziny próbowałam przetłumaczyć co jest napisane na opakowaniu. Potem zdenerwowałam się,znalazłam inny sposób na znalezienie do czego jest ten krem. Już został otwarty i pierwsze testowanie go na twarzy mam za sobą.


 Czytałam o tej glince na rożnych blogach. Jedyne glinki które lubię to te z ziaji.Mam nadzieję, że moja cera polubi glinkę rhassoul.


Słodycze.Kolejna rzecz ktorą uwielbiam. Czekolad,lizaków i cukierka już nie ma :-P .


Lakier do robienia białych końcówek. Co prawda paski potrzebne do robienia francuskiego manicure mam,ale ostatnio jakoś do niego nie mam cierpliwości. Jeszcze nie otwierałam,więc nie wiem jak wygląda na paznokciach.



 Dezodorant,żeby zebra ładnie pachniała :-) 


 Żel pod prysznic.Mimo,że zapach jest dość słodki to i tak mi się podoba.


 Cześć próbek jakie dostałam od kuny i cukierek marcepanowy.

Kuno moja ty.Jeszcze raz dziękuje. :-* 


Takie pytanko. Czy ktoś wie jak ręcznie dodać linkwithin do bloga?Używam tableta i ni chu chu nie wiem czy jest tylko jeden znaczek<body> czy jest tego więcej.